środa, 28 grudnia 2016

Mieszkanie, praca, praca,mieszkanie. Part 6



                                                                                              26 maja 2015 rok
Dojechałyśmy wczoraj na ulicę Słonika 3/30 przed godziną pierwszą w nocy. Jestem już po pierwszej nocy w nowym mieszkaniu. Jest to nowy budynek, nowoczesny. Szaro biały, z windą czyli na te 3 piętro nie będę musiała się wdrapywać. Od ośrodka dzieli nas 20 minut drogi pieszo. Za blokiem jest mały, zadbany nowy plac zabaw. Z resztą co się będę się rozpisywać, nowoczesny budynek. Natomiast to co ujrzałam w swoim lokum, musiało kosztować majątek. ‘To się postarali’ – pomyślałam kiedy po raz pierwszy przeszłam próg drzwi.
Cztero pokojowe mieszkanie, razem z łazienką oraz kuchnią. Nie były to jakieś małe klitki, przestrzeni jak na nas dwie było sporo. Zacznę od salonu Był to duży kwadrat, po prawej stronie od wejścia była beżowa ściana, a na niej wszystkie pamiątkowe zdjęcia, pod nimi biała duża narożnikowa kanapa, po lewej stronie od kanapy okno z widokiem na spalski las. Naprzeciw sofy duży telewizor i dwie szafy, na różne rzeczy, typu książki, kasety, płyty itp oraz stolik. Ogółem beżowo biały z czarnymi dodatkami.


Kuchnia była połączona z salonem, natomiast całkowicie biało czarna, z różnymi kontrastującymi ale pasującymi dodatkami.Korytarz,który prowadził do wszystkich pokoi, po prawej stronie od głównego wejścia ‘w ścianie’ ogromniasta czarna szafa z lustrem, kawałek ściany obok drzwi wypełniały cytaty różnych osób, w tym cztery zostały napisane od siatkarzy. Łazienka biało drewniana, po prostu idealna, Nasze sypialnie, zostały nie tknięte abyśmy my mogły sobie je urządzić tak jak będziemy chciały. Natomiast pokój dla gości był zwyczajny mały, znajdowała się w nim szara rozsuwana kanapa i stoliczek na lampę. I tak oto prezentowało nasze nowe mieszkanie. Całkowicie będzie to styl skandynawski.
 
Razem z Madzią na razie kimałyśmy w gościnnym. Jako, że było mi nie wygodnie a spałam po tej ‘mniej ryzykownej’ stronie, i do tego dochodziła dwunasta kopnęłam Madzie, a ta spadła. Widok niczym z filmu, rozczochrane włos opadły jej na twarz, lekko pośliniona i zaspana, nie równo zrobiona piżama, po całości przeciwieństwo tego wstawania w reklamach.
-Oszalałaś?! – ten jakże śmieszny moment przerwała, uderzając mnie poduszką. – Za karę. I sama się zaczęła chichrać niczym opętany czarny charakter patrzała się w sufit, a ja jej palnęłam w plecy.
- A masz! Ty zaczęłaś, ja kończę. Zajmuję łazienkę ty robisz śniadanie. Plan na dziś nasze pokoje, kolejnej nocy z tobą nie śpię.
-Masz jeszcze kanapę. – mamrotała z dywanu. Nie zwróciłam na to uwagi i niczym królowa z podniesioną głową ruszyłam do łazienki. Po porannych czynnościach, lekkim pomalowaniu oka, ubraniu się mogłam iść zjeść. Siadam na krześle a tam co? Kartka, tak karteczka i jej pismo ‘Powiedziałaś, że mam zrobić śniadanie. Nie powiedziałaś ile porcji. To za tą pobudkę. Ale znaj mą dobroć zaparzyłam ci wodę na kawę. Masz 20 minut :* ‘  Po skończonym moim śniadaniu a jej ogarnięciu, ubrałyśmy kurtki oraz buty, ja postawiłam na botki a Madzia na adidasy. Twierdząc, że spędzimy tam z 9 godzin i nogi mi do dupy wejdą, radzi mi abym też poszła w jej ślady. Ale ja i tak zrobiłam po swojemu. Zakluczyłyśmy nasze mieszkaniu i poszłyśmy.
-Ogółem w naszej nowej pracy mamy się zjawić jutro, żeby obgadać co i jak. Najpierw pojawią się juniorzy i zostaną na 3 tygodnie, a później zjawią się seniorzy. Tak więc zapracowane to będzie.- zaczęła mi opowiadać o naszej pracy a ja tylko przytakiwałam.
-A o której mamy tam być?
-Na 8 więc nie ma spania.
-Ehh szkoda. No to co? Tylko oglądamy a zamówimy przez Internet jak będzie wiadomo kiedy będziemy jakoś w domu?
-Też tak planowałam. – posłałyśmy sobie porozumiewawczy uśmieszek, wsiadłyśmy do auta i pojechałyśmy szukać jakiegokolwiek meblowego. W promieniu 30 km były tylko lasy. Więc stwierdziłyśmy, że to bez sensu i zawracamy, zahaczając o obiad, zamówimy meble i dodatki na internecie w domu, wypakujemy resztę naszych pudeł i zrobimy wielki porządek, to co nam się nie podoba w tym mieszkaniu z dekoracji od razu wyjazd i dajemy nasze rzeczy. Krótko mówiąc ‘ pracowity dzień’
 Około piętnastej zaczęłyśmy, włączając nasze play listy w telefonach. Mimo, że z większości jesteśmy podobne, nasze gusty muzyczne w niektórych sprawach nie pokrywają się ze sobą, a żeby robić postój myśląc, która teraz puszcza swoją piosenkę, wpadłyśmy na te rozwiązanie. I tak od pokoju do pokoju jęcząc teksty naszych piosenek i tańcząc do nich przy okazji, od czasu do czasu patrząc na siebie i śpiewając swoje zwrotki potakiwałyśmy w rytm. Istne wariatki. Zakończyłyśmy swoje porządki gdzieś przed dwudziestą pierwszą. Więc ogółem cały dzień w dupie. Jako, że ja pierwsza szłam rano się myć Madzia szła teraz jak to powiedziała ‘równo uprawnienie’ czy jakoś tak, nie  rozwodziłam się czy to było z sensem czy też nie, chciałam iść po prostu się myć i spać. Tylko tego mi brakowało do szczęścia.
   Ogarnięta rozłożyłam się na kanapie, włączyłam telewizor z nadzieją, że coś tam poleci. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziłam się po 2 godzinach. ‘Ja pierniczę środek tygodnia, a ktoś sobie imprezuje’- pomyślałam. Odwieczny problem mieszkania w bloku. Nie mówię, żeby tego nie robili, też lubię imprezować no ale kurde w środku tygodnia? Chciałam nie zwracać na to uwagi i  próbowałam zasnąć. Czyli gdzieś godzinę albo dwie później.
  Równo o godzinie ósmej zjawiłyśmy się przy recepcji gdzie skierowano nas do gabinetu naszego szefa. Załatwiłyśmy to i owo, a po 15 minutach udałyśmy się do marketu po jakieś jedzenie na obiad, następnie do domu.
-No to co teraz wybieramy meble i te wszystkie inne pierdoły?- spytała gdy weszłyśmy do korytarza.
- Ledwo przeszłyśmy próg, a ty już o pokoje, skąd ci się aż tyle energii nagle wzięło? Też chce – westchnęłam, rzucając się na kanapę. – przynieś tego laptopa na co czekasz? – uśmiechnęłam się cwaniacko, Madzia natomiast pokręciła głową ze śmiechem.
-No to co najdroższe zakupy?- zapytała opadając na kanapę obok mnie, ja tylko pokiwałam głową na znak zgody.
Zamówiłyśmy chyba z 20 poduszek szarych, czarnych, i białych w wzory. Dwa duże łóżka, które miały najwięcej dobrych opinii. Dwa biurka, szafy duże rozsuwane z lustrem, lampy, puchate dywany, prześcieradła, ja czarny w białe paski, ona biały,  i jeszcze kupę innych dodatków.
-Zajęło nam to z trzy godziny, a kolejne 3 zajmie nam układanie i robie tego wszystkiego, jak nie cały dzień. – westchnęłam.
- Tak ale popatrz, teraz zrobimy co mamy zrobić, a później możemy spać w wygodnych łóżkach. – rozmarzyła się.
 Po wszystkich zrobionych czynnościach wybrałyśmy się na późny spacer, który głównym celem miał zaprowadzić nas do jakiejś knajpki z jedzeniem.
-Wiesz, nasze mieszkanie mi się podoba. Jest takie jakie sobie wyobrażałam powiem ci, że nie musimy się martwić kiedy skręcimy meble. Moja mama załatwiła takich fachowców po taniości i oni nam to zrobią. Fajnie nie ?
-Yhyy, fajnie, fajnie – przytaknęłam przeglądając menu.  – A na kiedy nam to zrobią? Bo jutro wiesz teraz mamy dwa dni wolne, a potem witaj kadro.. – podniosłam wzrok znad karty i spojrzałam na moją towarzyszkę, która przytaknęła i zawołała kelnera.

  3 dni później.
-Dzień dobry. – powiedziałyśmy obie.
-O witajcie dziewczęta, pewnie chcecie wiedzieć od czego dziś zaczynacie. A więc jest lekka zmiana planów. Chodzi głównie o Ciebie Martyno. Do Twoich obowiązków dojdzie jeszcze jedna rzecz, mianowicie będziesz pomagać na stołówce, czyli coś podobnego do kelnerki. Mam nadzieję, że to nie problem. Oczywiście płacone będzie i za to i za to czyli prosto mówiąc podwójnie. Mam nadzieję, że nie sprawię wam tym kłopotu i nie zrezygnujecie. No to chyba na tyle, jeśli coś się zmieni od razu was o tym powiadomię. – pogadaliśmy jeszcze trochę, o różnych zakazach i nakazach itp. Mianowicie ‘w godzinach pracy macie ZAKAZ kontaktów osobistych z gośćmi. Nie wchodzić tam i tam, bla bla bla’ tak jak to mówił tak jednym uchem wleciało a drugim wyleciało. Najchętniej chciałabym już zrobić co mam zrobić i spadać. A najlepsze jest to, że faktycznie dostałyśmy te ubrania, typu sprzątaczka i recepcjonistka z filmu. Myślałam, że tam ze śmiechu padnę. I jeszcze musimy mieć spięte włosy tak i śmak. Na co ja się zgodziłam!?. Poszłyśmy do swojego ‘kantorka’ i przebrałyśmy się.
-Bosze co ty załatwiłaś? – spytałam śmiejąc się z tego co mi ‘podarowano’
-No co nie podoba ci się? Powiem ci, seksi wyglądasz. – odpowiedziała, powoli tracąc oddech przez śmiech. Za co oberwała szmatką do kurzu.
     Chłopaki się powoli zjeżdżali, Madzia wiedziała, które pokoje są do dyspozycji więc tylko te mogła im dać, szczerze? Nie starałam się jakoś szczególnie a wyglądało to o niebo lepiej niż jak bym się do tego przykładała. Nie powiem uwijałam się z tym bo, ci niczym mrówki zbierali się i zbierali. Masakra. Po 8 pokoju miałam dość, a końca nie było. W sumie to nawet zazdroszczę jej, siedzi i daje kluczyki, zapisuje kto gdzie jest, a tak to siedzi i czeka. Nawet może wymienia zdania z nimi? Jak by nie patrzeć, teraz są chłopaki, którzy są w podobnym wieku do nas. Więc kto wie? Może cos ten tego. Chociaż nieee, od razu się skarciłam za tę myśl. Przecież nie przyjechałyśmy tutaj znaczy bynajmniej ja nie wiem jak z tamtą, szukać chłopaka. Ewentualnie szukać pieniędzy. Jak to śmiesznie brzmi ‘szukać pieniędzmi’. Gdy tak leciała już któraś piosenka z mojej play listy, a ja po raz sety powtarzałam tę samą czynność co do sprzątania, i ruszania w rytm piosenki, i zbierałam się do innego pokoju nie patrząc czy ktoś stoi na przeszkodzie bo drzwi tak czy siak nie zamykałam o mało co, a ktoś by został staranowany przez wózek z moimi przyjaciółmi do dezynfekowania i innymi pierdołami.
-Przepraszam, ale musisz tu stać? Chciałabym wyjechać tym gratem. – nic, nawet nie drgnął , no dobra prócz tego, że skrzyżował ręce na piersi i tupał nogą niczym obrażone pięcioletnie dziecko, które nie dostało lizaka. – Ahh.. rozumiem, chcesz kulturalnie tak? No dobrze spróbujmy czy tak potrafię. – odkaszlnęłam teatralnie – A więc drogi mistrzu czy mógłby pan posunąć swój zacny tyłek, bo ta oto niewiasta – w tym momencie pokazałam dłonią na siebie – chciałaby wyjechać tym oto rumakiem – teraz wózek miał swoje pięć sekund – z tego oto jakże pięknie wysprzątanego pokoju, byłby pan tak łaskaw i uraczył mnie tą oto przysługą, którą wspomniałam już wcześniej? Byłabym dozgonnie wdzięczna. – no i co? I gówno ja tu się namęczyłam gościu w śmiech.
-Nie no, aż tak się wysilać nie musiałaś wystarczyło ‘Mógłbyś się przesunąć dzięki’ ale skoro wolałaś tak to okej. Proszę bardzo już się przesuwam mym zacnym tyłkiem aby twój rumak miał wolną drogę. A tak spytam, ponoć kto nie ryzykuje nie pije szampana. Jak masz na imię niewiasto? Jam jest Kacper i skądś panią kojarzę.
-Dobra koniec tej szopki, fajnie, a jam jest Genowefa. Sorry młody ale nie mogę gadać w czasie pracy, ta ja cie też kojarzę libero Skry, może za świętym nigdy nam się uda pogadać, ale postaram się wpisać Ciebie do mojego kalendarza na 31 lutego. Może się załapiesz. Miłego dnia. – i wyszłam, z uśmiechem na twarzy, mimo iż chciałabym się z nim spotkać, to nie dla mnie.
  Po kolejnych 8 pokojach zrobiłam sobie przerwę. Zeszłam na dół do holu, wzięłam butelkę wody i usiadłam na kanapie.
-Jak tam młoda recepcjonistko?
-A fajnie siedzę na obrotowym krześle i się kręce bo mi nudno. A tam pokojówko?
-Właśnie, haha szkoda, ze cie nie było. Sikam z siebie. Jestem dziwna. Normalnie każda by kisła na ten widok, w sumie ja też ale nie tym razem. – opowiedziałam, jej o tej dla mnie bynajmniej śmiesznej sytuacji. Nie dokończyłam nawet a ona już czerwona ze śmiechu. – dobra koniec tego dobrego, kończę te 3 pokoje jeszcze i idę albo do domu, albo na tę stołówkę, w sumie to po kiego ja mam robić tą stołówkę? Matko kochana, życie to bezsens.
Skończyłam wszystko przed osiemnastą. Zrobiłam WSZYSTKIE pokoje jakie były tylko możliwe, moje ręce to czują. Tak czują to sprzątaj wszystkimi detergentami bez rękawiczek. Ehee.. Polecam. Wróciłyśmy do domu, ja poszłam pierwsza się kąpać, ale od razu padłam. O tyle dobrze, że ta ekipa remontowa już nam zrobiła te meble. I chwała im za to. Walnęłam się na łóżko i nawet nie miałam siły się przykryć, tak zasnęłam.

sobota, 17 grudnia 2016

Musimy? Part 5



25 maja 2015r.
Obudziłam się jako pierwsza, promienie słońca, które budziło się do życia padały na mą twarz. Wybierałam niestworzone pozycje, by choć jeszcze trochę móc spać. I o jeden obrót za daleko, wylądowałam na ziemi. Tak pierdykłam, że dupy nie czuję. Nie zwracając na to uwagi, rozejrzałam się po pokoju, dziewczyny spały, a godzina w telefonie pokazywała 7.45 ‘Toś sobie pospała Martyna’ – pomyślałam, ociężałym krokiem ruszyłam w stronę walizki, po potrzebne rzeczy na poranną toaletę i poszłam do łazienki. Przemyłam twarz, umyłam ładnie ząbki, uczesałam włosy w niedbały kucyk, przebrałam się, przeczesałam rzęsy maskarą, usta nawilżyłam pomadką. Byłam gotowa, sprawdziłam jeszcze raz, którą mamy godzinę. ‘Sześć po ósmej no to idziemy po coś na śniadanie’ –tak jak ustaliłam sobie w głowie, tak też zrobiłam. Dziewczyny bez zmian, zasłoniłam im jeszcze okno by dłużej pospały, napisałam kartkę że wyszłam do sklepu. Zabrałam potrzebne rzeczy czyli słuchawki telefon portfel, ubrałam buty, bluzę i poszłam. W holu powiadomiono mnie abyśmy przed południem wyszły, ponieważ ktoś tam ma przyjechać czy jakoś tak. Szłam sobie już jakieś dziesięć minut, ze słuchawkami. Zbytnio nie wiedziałam gdzie idę, ale nasz hotel był dość blisko hali, i tamtą drogę pamiętałam, toteż nią szłam. Idąc tak chodnikiem, myślałam, myślałam i nie wymyśliłam nic. Dlaczego? Bo ktoś na mnie wpadł, a ja wpadłam na auto. Super. Na szczęście nic nie zostało uszkodzone, bez słowa wyjaśnienia pozbierałam wszystko i poszłam dalej przed siebie. Kolano mnie bolało jak cholera. Szłam dalej, ten kto na mnie wpadł ciągle mnie wołał, nie odwracałam się. Specjalnie nawet zrobiłam głośniej muzykę. I to był błąd. Ten kretyn nie dość, że na mnie wpadł, wziął zrobił ze mnie worek kartofli, i przerzucił przez bark. Zaczęłam krzyczeć, bo jak by nie było widziałam jego dolny tył.
-CHOLERA! Puść mnie kretynie!
-Chcesz upaść jeszcze raz?
-Dla twojej wiadomości raz upadłam i żyję, za drugim razem też tak będzie. ODSTAW MNIE NA ZIEMIĘ! – szarpałam, biłam, krzyczałam, miotłam się nic, zero reakcji, na serio? Co on jakiś tytan? Nie rusza go?
-Słuchaj, nie chcę być nie miły, ale jeśli się nie zamkniesz to nie skończy się to dla ciebie dobrze, a wręcz jeszcze gorzej. Widziałem jak utykałaś, nie słyszałaś mnie po raz dziesiąty bo miałaś słuchawki. Więc wybacz nie zostawię tego tak.
-Mogę chociaż zadzwonić do siostry? I powiedzieć gdzie mnie zabierasz?
-Okej, ale bez przekrętów.
- Ta jasne, już byś chciał – szepnęłam.
-Czekaj czekaj, ja cię skądś kojarzę – zrobił minę detektywa.
-Nie wydaje mi się, bo ja ciebie wcale. Możesz mi wreszcie powiedzieć, po jaką cholerę mnie tu przyprowadziłeś?
- Bo chce, żeby Tomek zobaczył czy ci nic nie ma. Z resztą to przeze mnie więc tak tego nie zostawię. – spojrzałam na niego z podniesioną brwią, a on tylko się głupkowato uśmiechnął.
-Wiesz, mi to się wydaje, że przychodnia jest w inną stronę a nie na.. – odwróciłam się by ‘sprawdzić’ jak się nazywa ten obiekt. – Hala Energia.
- Czy ty serio nie wiesz czy tylko udajesz? –spojrzałam na niego z pytającą miną, jak tak dalej pójdzie to za raz nie wytrzymam, ale muszę siebie pochwalić jestem dobrą aktorką. – Czyli nie wiesz. Jestem siatkarzem – przeczesał teatralnie swoją burzę włosów, a ja zachichotałam jak jakaś wariatka, mimo iż on też się zaśmiał, czułam się nieswojo. – I teraz zaprowadzę, cię do naszego fizjoterapeuty. A właśnie nie przedstawiłem się jestem Karol, miło mi.
-Martyna – uścisnęliśmy sobie ręce. A ten zaprowadził mnie do tego ‘magicznego’ miejsca, w którym chciałam kiedyś pracować.
Zapukał a po charakterystycznym ‘proszę’ weszliśmy do środka.
-Hej, Tomeeek. – złączył ręce, i kołysząc się niczym pięciolatek przedłużył samogłoskę.
-Nie kończ coś ty jej narobił.
-Skąd pan wiedział?- spytałam.
- Zapewne, wyleciał jak burza z hali i cię potrącił. Zgadłem? – przytaknęłam. – No dobrze, połóż się tutaj i powiedz gdzie cię uszkodził. Powiedziałam mu co i jak, ten tam se dotykał, po dłuższej chwili stwierdził, że jest okej mam tylko zmieniać opatrunek i smarować maścią. Podziękowałam, i od razu skierowałam się do wyjścia.
-Hej poczekaj! – zawołał ale ja już wyszłam z hali i kierowałam się do hotelu. Ten znów mnie dogonił, ale nie potraktował jak worek tylko tym razem szedł przede mną czyli ja szłam normalnie a on tyłem, próbowałam go minąć bez słowa. Na nic.- No ej odpowiedz, pogadajmy, proszę. Nie czuję się z tym fajnie no Martyna.
-Słuchaj nie mamy o czym gadać, poszłam do tego jak mu tam Tomka? Okazało się, że jest okej, z resztą ja też się nie czuje z tym fajnie, poza tym śpieszę się i  jak byś mógł tak nie iść bo za raz.. – no i zahaczył o ławkę, jak grzmotnął. Ja w śmiech on w śmiech, pozbierał się i usiadł, masując sobie łokieć.
-Widzisz jesteśmy kwita. To jak pogadamy? Miejsce już mamy. – zrobił minę, że no nie mogłam, byłam silna, tak zawsze jak na boisku.
- Karol wiem, że chciałbyś ale to nie realne, więc przepraszam cię ale ja już muszę iść. Pa
-Niech będzie nie będę naciskać ale podasz chociaż swój numer? Albo powiesz gdzie mieszkasz?
-Wrocław. Cześć.
-Cześć.
  Wróciłam, przed hotel dziewczyny już czekały, usiadłam za kierownicę i czekałam aż wejdą.
  Po trzy godzinnej jeździe, wróciłyśmy do domów. Czekając na Madzię, poszłam wytłumaczyć wszystko rodzicom. Myślałam, że będzie gorzej, ale przyjęli to nawet dobrze. Gdy dostałam sms’a, że mogę już wyjeżdżać, zabrałam swoją torebkę. Usiadłam ponownie na tym samym miejscu, załączyłam swoją ulubioną play listę, i jechałam sobie spokojnie.  Podjechałam pod jej dom, blondynka już czekała, a wraz z nią pudła. Pomogłam jej spakować wszystko, i znów zasiadłam na swoim miejscu.
-Madzia, a ty musisz być akurat dziś w Spale? – spytałam kiedy czekałyśmy na światłach.
-No wypadałoby, w sumie to te mieszkanie dostałyśmy od hotelu, nie chce żeby musieli tak długo czekać. A czemu? – spytała, odwracając głowę w moją stronę.
-Bo ja bym pojechała jeszcze na mecz, za pół godziny ma być z Częstochową, co prawda towarzyski ale zawsze coś. To co ty na to?
-Niech będzie ale od razu potem jedziemy okej?
-Okej.
 Oddalałyśmy się od domu, w stronę ‘świątyni’.  Prześpiewałyśmy większość drogi, ogólnie to Madzia się wydurniała i przejęła większość słów, a ja musiałam się skupić i no nie do końca to wychodziło. Będę to pamiętać dość długo. Nigdy bym nie pomyślała, że ktoś jadący autem wyciągnie sobie nogi za okno i będzie śpiewać, a nie przepraszam drzeć mordę w stronę aut i do tego ruszając na zmianę nogami miedzy pojazdami. Tak przyjaźnie się z wariatką. Ale co zrobić dopełniamy się i to jest najważniejsze.
Dojechałyśmy do Energii. Jakieś 10 minut dzieliło nas od pierwszego gwizdka. Zakupiłyśmy ostatnie dwa bilety i udałyśmy się na swoje miejsce. Dużego tłumu nie było, nie ma się co dziwić to tylko mecz towarzyski, równie dobrze nie musiałby być grany na punkty. Wejściowe składy były standardem na rozegraniu Uriarte atak Wlazły przyjęcie Winiarski Conte środek Kłos i Lisinac libero Piechocki
 Pierwszy set poszedł im szybko, w drugim było trochę emocji, na trzecim polegli, ale w czwartym podnieśli się i ‘pokazali gdzie jest ich miejsce’.  Kiedy wszyscy opuścili trybuny, siatkarze udzielali wywiady, reszta się zbierała, nie wiem jak nam się to udało ale weszłyśmy na płytę boiska i popykałyśmy trochę piłką. Tak trochę bo za mocno w nią uderzyłam a ta poleciała na stolik sędziowski niszcząc przy tym jakiś sprzęt.  Nie myśląc podbiegłam do Madzi, że niby ‘ się witamy bo się spotkałyśmy’ powiedziałam jej tylko szybkie ‘udawaj’ i się odsunęłyśmy od siebie. Żeby nie wyglądało to dziwnie popatrzałyśmy chwilę w tamto miejsce ale później wróciłyśmy do ‘rozmowy’. Odczekałyśmy chwilę i chciałyśmy wyjść, ale ochroniarz ‘goryl’ nas nie wypuścił więc Madzia przebrnęła pod nogami a ja nad nim niczym jakaś agentka, biegłyśmy przez cały korytarz. Krzycząc w niebogłosy, że ochroniarz nas goni. Wybiegłyśmy o mało nie taranując zawodników z  Częstochowy. Schowałyśmy się za moim i kogoś autem. Odczekałyśmy z 15 minut ciągle okrążając auto jeśli ochroniarz był za blisko, ale ten później się poddał. A my niczym surykatka wyłoniłyśmy głowę za maski i rozejrzałyśmy się dookoła. Chłopaki w autobusie mieli pewnie ubaw po pachy jeśli zwrócili na nas uwagę. Oparłyśmy się o auto i zaczęłyśmy się śmiać.
-Ee przepraszam, że przerywam ale czy mogłybyście nie opierać się o mój samochód ? Chciałbym wrócić już do domu.
- He? – odwróciłam się bo nie do końca wiedziałam do kogo to było.- Ee znaczy tak naturalnie, przepraszamy.
-Dzięki.  – odjechał, a ja stanęłam wryta, Madzia tak samo.
-Czy my właśnie?
-Tak.
- I on ma teraz nasze na?
-Tak
- Ja pieprzę.
-Ehe, jedziemy?
- Jak najszybciej. Ty prowadzisz – rzuciłam jej kluczykami i poszłam w stronę drzwi pasażera. Ruszyłyśmy, oczywiście nie mogło się obyć bez tego by komuś auta nie zniszczyć, ale to nie tym razem. Po prostu to jest tak, że jak my siądziemy za kierownicą to trzeba uważać. Mimo to nie jesteśmy złymi kierowcami, wypadku jeszcze nie spowodowałyśmy więc nie jest źle.
Gdy już tak jechałyśmy może półtorej godziny? Zaczęło mnie kolano boleć. No tak atak środkowego, mój sprint, ciągle na meczu na nogach. To teraz daje się w znaki. Nie mówiąc nic Madzi jechałyśmy dalej. Wsłucham, się w teksty piosenek i jakoś dam radę. Przecież zawsze dawałam.

--------------------------------------------
Hej moi kochani! Kolejny part już jest, co o nim myślicie? I na czyim samochodzie dziewczyny się opierały? To wszystko wyjaśni się za jakiś czas! Chcę wam tylko powiedzieć, że będzie wielki misz! Dlatego czytajcie uważnie każdy part by się nie pogubić! To tyle ode mnie! Miłego czytania!