środa, 18 stycznia 2017

Baranki jako piłka do siatki. Part 7



                                                                                                    27 czerwca 2015
Miesiąc później..
    Pracuję tutaj w Spale już ponad półtora miesiąc. Nie narzekam, kadeci będą jeszcze w ośrodku przez tydzień. Chłopaki z seniorów powoli się zjeżdżają, z dwu tygodniowego wolnego więc jest ‘wesoło’. Ręce od tych środków to już powoli katastrofa, a z pięknych zadbanych paznokci zrobiły się prawie jak papier ścierny, albo toaletowy. Czasem się zmieniam z Madzią, jeśli chcę dać odetchnąć i zregenerować moje dłonie. Jak na razie mieszka i żyje nam się dobrze, nie narzekam. Większość dnia i tak nie ma nas w mieszkaniu. A z chłopakami? Tez da się przeżyć oni mają swoje sprawy my swoje i nikt nikomu nie wchodzi na drogę. Ewentualnie wymieni się parę zdań jeśli czegoś potrzebują do pokoju. Parę dni później od mojego ‘pierwszego spotkania’ z libero, dziwnie się na mnie patrzał, przeważnie zawsze jak sprzątałam jego pokój, tam samo jak od innych z otwartymi drzwiami, on czegoś ‘zawsze’ zapominał. Aż do pewnego dnia, zmieniłam taktykę i zaczęłam drugą stroną, wychodziłam z pokoju, rozejrzałam się a on stał jak wryty przed drzwiami zdziwiony, chyba się upewniał czy drzwi są zamknięte. Ja odczekałam, a później miałam niezły ubaw. A zwłaszcza z tego, ż
e włączyłam swoją wyobraźnię, jego mina jak zobaczył, że puste butelki zniknęły w łazience znalazły się potrzebne rzeczy, a przecież wtedy wszystkie drzwi obok były zamknięte. Później już chyba tylko jedna sytuacja była z nim na stołówce, i jeszcze z Popiwczakiem, wtedy miałam być na wydawaniu posiłków. Chłopaki ustawili się w kolejce i po kolei mi mówili co by chcieli. Ja jak na dobrą pracownicę przystało, dawałam im tyle ile chcieli. Każdy prócz tych dwóch wyżej wymienionych, zachowywali się przyzwoicie, ale Kacper sobie chciał pożartować. Z późniejszymi dniami stwierdziłam, że to po prostu takie odegranie się. A Kuba, który był za nim i kończył kolejkę, poczuł wiatr i dołączył do kolegi. Odbyło się to w następujący sposób ‘ emm podaj mi trochę tego, albo nie wiesz może jednak trochę tego, chociaż niee na to nie mam ochoty’ drugi libero chciał mu ‘podpowiedzieć’ i doradzał, ale coś im nie wyszło. Wtedy, akurat wybrał zły dzień, bo nie byłam w humorze, jak się na niego wydarłam, to może nie szły ciągle wyzwiska. Co to to się jako tako powstrzymałam, ale głos podniosłam. Wyrecytowałam swój monolog o tym, że jest gorzej niezdecydowany niż niejedna dziewczyna itp. Na co Kacper ‘e to wiesz ja jednak tego schabowego wezmę’. Przewróciłam wtedy tylko oczami i podałam jemu i jego koledze  jedzenie. Oczywiście uwagi ze strony szefowej nie ominęłam, ale jednak trzymała moją stronę i powiedziała ‘na Twoim miejscu tez bym się wkurzyła ale chce żeby to był ostatni raz’ Szczerze nigdy nie lubiłam jak ktoś wytykał mi to co mam robić, albo czego nie, lub tego nie zrobisz bo ja ci tak mówię, zazwyczaj wtedy strasznie się wkurzałam i już mi się odechciewało wszystkiego, a najbardziej w okresie szkolnym. Inaczej jednak było z uwagami do siatkówki. Wtedy i tylko wtedy starałam się je zmieniać, z wszystkim innym wolałam się nie odzywać i robić tak jak mam ochotę. Zawsze byłam typem człowieka który tylko się wkurzy, jak coś się powie nie tak, i to dość szybko. Taki charakter i nic nie zrobisz. Co do Kacpra można powiedzieć, że obgadywałam go z Madzią. Ale w pozytywach i  negatywach. Czyli po prostu przyjacielskie pogaduchy. Wygadałam się jej w sumie niechcący, o sprawie która nie miała wyjść z ust. Aczkolwiek co się stało to się nie odstanie.
 Późnym wieczorem, naszła mnie ochota, na spacer. Madzia już spała.Ubrała się po cichu, wyszłam i zakluczyłam mieszkanie. Powolnym  krokiem chodziła sobie oświetloną ścieżką, rozglądając się w boki i wypatrując czegoś co skupi mnie od wspomnień. Wróciłam jakoś przed drugą, i jeszcze nie śpię a jest wpół do czwartej. Na szczęście mam przyjść na dwunastą, więc może będę kontaktować. Zamknęłam oczy, i jak to zawsze się mówi ‘licz baranki’ ale moimi barankami była piłka do siaty, nie wiem na której przestałam liczyć ale pomogło. Zasnęłam.
   Miałam dziś, recepcję. Fajnie mogę sobie siedzieć. I nic nie robić tak w sumie. Korzystając z ciszy, bo chłopaki pojechali gdzieś tam. Wzięłam się za czytanie nowej książki z mojej kolekcji pt 'zanim umrę' autorki Jenny Downham. Była jeszcze jedna książka, w której dziewczyna napisała na szkolnej ławce wers swojej ulubionej piosenki i na drugi dzień znów usiadła na swoim miejscu. Tylko, że prócz tego co tam naskrobała, ktoś jej na to odpowiedział. Prócz tekstu piosenek, anonimowa konwersacja, się rozkręcała. Ale prócz tego nie zapamiętałam tytułu. Niech to szlak. Wtedy pamiętam, że się wkurzyłam. Bo książka i to zostało mi w pamięci. Ale skupiłam się na tym co teraz czytam. I takim oto sposobem zleciały mi 3 godziny. A książka w większej połowie przeczytana, i moja praca na dziś skończona. Wróciłam do domu, zrobiłam sobie kolację i usiadłam przed telewizorem. Leciał akurat fajny film 'Zanim się rozstaniemy'. Przystałam na nim i oglądałam. Po skończonym i bardzo ciekawym filmie poszłam się kąpać. Pogadałyśmy jeszcze trochę z Madzią i rozeszłyśmy się do pokoi. Ja posiedziałam jeszcze trochę przed laptopem, ale znużył mnie sen. Odłożyłam ową rzecz, przykryłam puchatym kocem i zasnęłam.
-----------------------------------

Książka o której wspomniałam. Czyli ten tytuł to 'Ps. I like you' Tak gdybyście byli ciekawi :)

Hej kochani! Już jest kolejna część. Jak wam się podoba?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz