środa, 16 listopada 2016

Mówili, że wybory są proste. Part 3


                                                                                                                                        22 maja 2015 roku
‘Drogi pamiętniku.
     Otwarłam Cię po tylu latach, co oznacza, wydarzyło się coś, czego nie chce pamiętać, ale będę chciała do tego wrócić. Za jakiś czas… Nie będę tutaj owijała w bawełnę, czy pisała o tym jakie życie jest do dupy. Rzuciłam studia, tak jak wspominałam, nie zdałam egzaminu. Dlaczego? Nawet nie przystępowałam, bo hmm, zeszłam na złą drogę? Nie chciałam? Nie wiem. Treningi też zakończyłam, ale postanawiam je wznowić. Nie przestałam trenować z braku czasu, tylko z braku chęci. Jakieś niewidzialne coś chciało mnie powiedzmy, wykończyć, z jednej strony się mu udało, stałam się słabsza, ale nie, aż tak by nie zacząć walczyć. Tak walczę, siedzę na ziemi oparta o trzy kartonowe pudła, a obok mnie jest ich jeszcze z dziesięć. Wyprowadzam się, nie wiem jeszcze gdzie. I to jest najgorsze, ale to zrobię z pomocą czy BEZ niej. Jest po dwudziestej trzeciej. Wszyscy śpią, a ja myślę, co chciałam spakować, gdzie chce wyjechać i co ze sobą zrobię. Może polecę do Miami? Albo na Florydę? Albo do Nowego Jorku? Nie wiem! Do Los Angeles! Tam by było fajnie… Chociaż może będę jeździć po Polsce bez mieszkania i będę zwiedzać wszystkie siatkarskie kluby i hale ? Mętlik w głowie i to taki totalny. Mam jeszcze niecałe siedem godzin na zdecydowanie co chcę zrobić. Ja pierdolę’


-Halo?
-Hej Martyna, tutaj Madzia, przyjedziesz do mnie? Mam do ciebie ważną sprawę.
-Kobieto masz zegarek w domu? Jest pierwsza w nocy! Nie może tego powiedzieć teraz? Ja śpię! - skłamałam, siedzę dalej na ziemi i przeglądam wszystkie możliwe zdjęcia jakie kiedykolwiek wywołałam.
-Nie bo chce widzieć Twoją reakcję. Czekam na Ciebie masz 20 minut.
-Zabije Cię kiedyś zobaczysz.

  
Jak ja czasem jej nienawidzę. Przez tą nową pracę, o której nic nie wiem stała się jakaś taka stanowcza. Ehh.. Co zrobisz. Zebrałam swoje manatki, chciałam już pudla popakować ale przecież przyjadę jeszcze do domu, wiec sensu by nie było. Ubrałam kurtkę i buty, wzięłam potrzebne rzeczy i ruszyłam do auta.

-Co jest aż tak ważne, że mnie wyciągasz o tej godzinie? –spytałam, ściągając uprzednio kurtkę i buty.
-Idealnie dwadzieścia minut jaka ty punktualna.
-Nie zmieniaj tematu. - spojrzałam na nią z niechęcią.
- Dobra, ale chodź do kuchni to ci wszystko powiem co i jak jasne? – coś się szykuje, już to wiem.
-Nie wejdę tam do póki mi nie powiesz o co chodzi. – stanęłam uparcie w korytarzu. I tupiąc śmiesznie nogą czekałam aż mi wreszcie to wyjaśni. Dlaczego? Bo mogę jeszcze zawrócić i jechać do domu jeśli mi się to nie spodoba.
-Eh no dobra, dostałam prace w Spale w recepcji to już wiesz. Ale nie wiesz w jakiej recepcji.
-Bo mi nie powiedziałaś? – zrobiłam zbyt oburzoną minę, na co Madzia trochę się speszyła.
-No dobra, druga sprawa jest taka, że będę musiała się wyprowadzić, a mieszkania w Spale no wiesz no, i te chce sprzedać to na trochę mi starczy, ale później no nie wiem czy dam radę.
-Madzia do rzeczy – przewróciłam oczami.
-Ehhhh…. Chcesz się wyprowadzić ze mną do Spały?
-CO?! Przecież to jest tyle kilometrów! Oszalałaś jak ty sobie to.. okey to kiedy się zjawić u ciebie z pudłami?
-Jak ty tak szybko zmieniłaś zdanie? – jak ona umie wygimnastykować tak twarz? Tu brew do góry tu usta otwarte tu oczy powiększone ja pierdzielę. Swoją drogą wyglądała po raz któryś śmiesznie.
-No normalnie, w sumie dobrze się składa jedziesz ze mną po pudła czy mam jechać sama? – fuck właśnie wtopiłam samą siebie. Przecież ona nic o tym nie wie.
-Chwila.. – złapała mnie za rękę, i zaprowadziła do kuchni, kazała mi usiąść, a sama zabrała dwa kubki i zaczynała robić kakao. Szykuj się na przesłuchanie. – Masz i opowiadaj, co to znaczy ‘jedziesz ze mną po pudła?’ -  i co teraz? Chciałam się odciąć od ludzi, a przez mój niewyparzony jęzor tego nie zrobię, bo ona nie odpuści. - Ey ziemia do Martyny! Gadaj, bo szybciej wypijesz a ja się dalej nie dowiem o co ci chodzi.
-Emm no dobra, niech ci będzie. Chciałam się wyprowadzić, sama bez nikogo, nie wiem nawet dokąd, z dala od wszystkiego wiesz takie ‘wakacje’ – tutaj pojawił się znany wszystkim cudzysłów w powietrzu – no i tak sobie siedziałam i się ‘pakowałam’ już chyba 3 godziny. Tak naprawdę siedziałam i oglądałam wszystkie rzeczy, pamiątki, przywoływałam wspomnienia. No aż ty nagle mi dzwonisz. I ja tu jadę zesrana, że coś się dzieje a ty tylko, mi tu jakąś propozycje składasz jak byś przez telefon tego zrobić nie mogła.
-No ja fieem, ale ja lubię zaskakiwać hhihi.
-Jaki dysmózgowiec  - walnęłam takiego face palma, aż mnie czoło piecze. – Dobra jest jedna rzecz pracujesz w Spale w recepcji, będziesz tam mieszkać, ale nie wiem co to za praca. Więc kobieto bądź, aż tak łaskawa i mi powiedz bo za raz stąd pójdę.
-Chwila jakie ‘będziesz’?  - ha czyli mnie słucha, nie myśli tylko o miejscu w którym, prawdopodobieństwem jest spotkanie siatkarzy.
-Przejęzyczenie, no mów bo nie mam dla ciebie całej nocy.
-A więc będę pracować w ‘SMS PZPS SPAŁA’ jako recepcjonistka, a ty będziesz moim towarzyszem ale domu. A co do wyjazdu to tak za 5 dni musimy tam być, co do mieszkania jest już wynajęte ale chciałabym żebyśmy się już tam urządziły to tak myślałam żeby jutro jechać ok 7. Więc mamy jeszcze dziś do dopakowania.
-Aha, wiesz głupia bym była jak bym się zgodziła. Nie wiem czy tam jadę. Dam ci znać. Ale wątpię żebym tam jechała. Chciałaś widzieć moją reakcję to masz! Na razie.
-Poczekaj nie powiedziałam ci tego ważniejszego!
-NA RAZIE! – trzasnęłam drzwiami i najszybciej jak umiałam skierowałam się do auta żeby mnie nie dogoniła. Chociaż nawet nie wiem czy chciała mnie doganiać. Za dużo informacji na raz, jest trzecia trzydzieści pięć , zbyt późno żeby podejmować jakąkolwiek decyzję .
  Dojechałam do domu, nie powiem zmęczenie jak nigdy dało po sobie znać. Weszłam po cichu do domu, i skierowałam się do łazienki. Tak długi i ciepły prysznic najlepsza rzecz. Odświeżona, zebrałam się i poszłam do pokoju. Kopnęłam jakieś pudło, dość głośno. Naszła mnie nawet ochota by je wszystkie rozpakować ale przecież ja chcę stąd wyjechać, albo może nie chce? Wrocław –Spała-Wrocław. Zdecyduję jutro. Ułożyłam się wygodnie na łóżku przykryłam kołdrą i oddałam się całkowicie krainie Morfeusza.

------------------------------------

Hey! Jest już part 3! Dość szybko go napisałam, w zaledwie 2 dni!
Mam nadzieję, że wam się podoba! 
Jak myślicie Martyna wyprowadzi się sama czy może z Madzią?
Komentujcie! Ponieważ to bardzo hmm motywuje daje takiego kopa, żeby napisać i myśleć nad dalszymi losami! A ja to bardzo lubię mimo, iż nigdy mi nie wychodziło pisanie czegokolwiek na polskim, to aż tak bardzo chyba tego nie widać :) 
Miłego dnia!
* A dziś skrzaciki i nie tylko kibicujemy skrze o 18 na Polsacie Sport! Dzis grają z Salonikami! #GoSkra!

2 komentarze: